Prawdziwa polska zima przez ostatni tydzień nie odpuszczała… A wraz z nią, oprócz malowniczych zaśnieżonych pejzaży, popękana skóra, łuszczenie, swędzenie i inne atrakcje.
Jako posiadaczka suchej, atopowej skóry szczególnie dotkliwie odczuwam wpływ sezonu grzewczego. Podczas łagodniejszej pogody, mleczka i balsamy w zupełności mi wystarczają. Niestety przy temperaturze minus piętnastu stopni na zewnątrz, silnym wietrze i ogrzewanych pomieszczeniach, musiałam sięgnąć po bardziej intensywną pielęgnację. Oprócz regularnego nawilżania ciała, mam jeszcze kilka innych sposobów…
Nic tak nie rozgrzewa i nie relaksuje po ciężkim dniu na mrozie, jak gorąca kąpiel. Jednak dla suchej skóry nie ma nic gorszego. Jak to pogodzić? Ciepła woda bardzo wysusza skórę, dodatkowo agresywne detergenty myjące mogą ją podrażnić. Zamiast silnie pieniących się płynów do kąpieli, wybieram olejki. Jeśli nie macie żadnych w kosmetyczce, możecie znaleźć je… w kuchni. Parę łyżek oliwy z oliwek albo oleju kokosowego sprawdzi się idealnie.
Co jeśli kremy do rąk nie wystarczają?Moim ulubionym sposobem na gładkie dłonie jest szybki zabieg do wykonania w domowym zaciszu. Potrzebujemy peelingu na bazie soli lub cukru, koniecznie z dodatkiem olejku! Idealnie sprawdzą się te z Iossi. Są w pełni naturalne, skuteczne i nieziemsko pachną. Moim faworytem jest Trawa Cytrynowa & Winogrona. Po umyciu dłoni wykonuję minutowy masaż. Wystarczy mała garstka peelingu. Przez zawartość olejów, nie przesuszamy dodatkowo skóry. Zdarcie martwego naskórka pomoże w szybszym przyjmowaniu substancji nawilżających – i tym samym, w efektywniejszym działaniu kremów.
Mimo sezonu na grube skarpety i zakryte buty, nie możemy zapominać o skórze stóp. Regularna pielęgnacja zimą, uchroni nas przed paniką na tydzień przed wyjazdem na plażę. Doskonale sprawdza się zabieg z punktu 2. Dla leniwych polecam samo natłuszczanie. Najlepiej sprawdza się gruba warstwa ulubionego masła zabezpieczona bawełnianymi skarpetkami. U mnie nic tak nie pielęgnuje zmęczonych stóp, jak masło Spice of India. Oprócz ogromnej dawki natłuszczenia, daje (chyba jeszcze większą) dawkę przyjemności. Pachnie jak orientalna wersja pierniczków korzennych. Polecam, również dla wegan.
Zwolenniczki wodoodpornego tuszu do rzęs na pewno znają wieczorne zmagania z dokładnym jego usunięciem. Można szybko zapomnieć o urokach odpornego na deszcz i śnieg makijażu, gdy przyjdzie do jego zmycia. Oczywiście wszelkie środki na bazie wody są nieskuteczne. Płyny dwufazowe z kolei często radzą sobie z oporną warstwą tuszu, jednak kosztem wrażliwych oczu. Moim odkryciem jest… olejek do pielęgnacji niemowląt. Nie bez powodu nazwany delikatnym. Opakowanie z pompką okazało się tu zbawienne. Dwie, trzy dozy wystarczą do dokładnego demakijażu. Osobiście wolę zmywać oczy bez wacika, przy pomocy masażu opuszkami.
Raz w tygodniu staram się wykonywać złuszczanie całego ciała. Skóra dzięki temu zachowuje naturalny blask oraz szybciej przyjmuje następne kroki pielęgnacji. Najlepiej jest wykonać go pod prysznicem, za pomocą dłoni lub rękawicy złuszczającej, okrężnymi ruchami, zaczynając od stóp, idąc ku górze. Taki mini masaż pomaga walczyć z cellulitem, dodatkowo poprawia krążenie. Przy wyborze peelingu musimy pamiętać, aby sięgnąć po taki na bazie ziaren, mielonych pestek, soli albo cukru. Drogeryjne wersje najczęściej zawierają małe, plastikowe kuleczki. Ze względu na swój rozmiar i nierozpuszczalność, są bardzo szkodliwe dla środowiska. Niewtajemniczonych zachęcam do zagłębienia tematu. Bezpiecznym rozwiązaniem są w pełni naturalne peelingi. Fankom energetyzujących zapachów polecam Rozmaryn & Limonkę. Dodatkowa aromaterapia gwarantowana.
A Wy? Jakie macie sposoby na dopieszczenie skóry podczas mrozu? Serdecznie zachęcam do wypróbowania moich ulubionych metod oraz opisywania swoich w komentarzach.
Korzystając z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet, życzę wszystkim Czytelniczkom dużo spokoju oraz czasu dla duszy… i ciała!