Dla alergików etykiety to prawdziwe pole minowe. Niby przepisy są jasne i nakazują producentowi dokładne oznaczenie potencjalnych alergenów, ale w praktyce… bywa różnie. Choćby tak lakoniczna informacja, która jest niemal na każdej etykiecie „może zawierać śladowe…” bywa bardzo myląca. Bo niestety nie jest zdefiniowane co to znaczy „śladowe”. Jak alergik powinien czytać etykiety?
Po pierwsze: alergeny powinny być oznaczone
Jak oznacza się alergeny na opakowaniach?
- w sposób wyraźnie odznaczający się od innych składników
- wytłuszczeniem, podkreśleniem
- drukowanymi literami
Konieczne jest oznaczenie w nawiasie każdego składnika, który pochodzi od alergenu - czyli np. serwatka (z mleka). W przypadku dodatków jak np. lecytyna, musi być podane, jeśli jest z soi. Natomiast jeśli aromaty zawierają jakiś alergen, powinno być to podane w nawiasie - np. aromaty- zawierają mleko.
Problem zaczyna się kiedy pojawia się enigmatyczny zwrot „może zawierać śladowe ilości”. Producenci w ten sposób zabezpieczają się przed sytuacją, kiedy dany alergen nie jest składnikiem produktu (np. pasztet drobiowy nie ma w składzie orzeszków), ale w tej samej fabryce produkuje się czy pakuje produkty z danym alergenem i jakaś (w teorii) śladowa ilość mogła do produktu się przedostać. Dla alergika jest to duży problem. Dlaczego?
Co naprawdę znaczy „śladowe”?
Osoby z silną alergią, które mogą zareagować na dany składnik wstrząsem anafilaktycznym unikają wszystkich produktów z ostrzeżeniem o śladowych ilościach danego alergenu. Klienci z celiakią szukają wyłącznie żywności oznakowanej jako bezglutenowa. To znacznie ogranicza ich koszyk zakupów. Te sytuacje nadal dotyczą tylko około 1-3% społeczeństwa. Rośnie jednak liczba osób, w tym dzieci, z tak zwanymi nadwrażliwościami pokarmowymi. W takiej sytuacji śladowa ilość nie powinna być problemem, o ile naprawdę jest śladowa. Tymczasem badania pokazują, że ta minimalna ilość, która została określona jako śladowa w rzeczywistości była tak duża, że powinna być raczej umieszczona w składzie aniżeli w spisie „śladowych ilości”. Jak w takim razie sobie radzić z etykietami?
Pod jakimi nazwami mogą kryć się alergeny?
- Gluten: skrobia (pszenna, żytnia), skrobia modyfikowana, białko roślinne, słód, owies
- Mleko: kazeina, kazeinian, laktoglobuliny, laktoza, serwatka, mleko w proszku
- Soja: białko sojowe, miso, natto, tempeh, tofu
Czytaj składy! Alergeny „ukryte” w produktach
Niestety, ale alergeny mogą ukrywać się w produktach w których w ogóle byśmy się ich nie spodziewali. Gluten w boczku? Mleko w wędlinie? Tutaj rada jest jedna – czytaj składy. Również produktów sprzedawanych luzem czy na wagę.
Szczególnie uważnie przyglądaj się składom:
- Gluten: gotowe wędliny, wyroby garmażeryjne, dania gotowe, pasztety mięsne i wegetariańskie, panierki, płatki kukurydziane, chipsy, dania i przyprawy w proszku
- Mleko: margaryna (nawet roślinna – również często dodawana jest serwatka!), słodycze, wypieki, dania gotowe, leki, wędliny i pasztety
- Jajka: słodycze, produkty wysokoprzetworzone i garmażeryjne, gotowe sosy
Certyfikaty
Warto wspomnieć o certyfikatach. I tu przykład glutenu: mając np. płatki kukurydziane, które przecież z natury nie zawierają glutenu, nie możemy "ot tak" napisać, że są bezglutenowe. Potrzebny jest odpowiedni certyfikat, który poświadczy, że zakład w ogóle nie używa glutenu w produkcji czegokolwiek, musi spełnić w tym celu odpowiednie wymagania, przejść papierologię i różne procedury.