Moduł tworzenia i zarządzania listami zakupowymi jest dostępny
tylko w naszej aplikacji. Zachęcamy do jej odwiedzenia.
Zespół Czytamy Etykiety
Oczywiście, od razu mówię: nie wszystkie! Natomiast przeważająca większość tych, które można kupić w supermarketach, które mają (w miarę) rozsądne ceny i które najczęściej wpadają do koszyków, nie jest warta ani złotówki. Dlaczego? Bo często zawierają one ilości cukru porównywalne do zwykłych batonów popularnych marek. I ten cukier "ukrywany" jest pod różnymi postaciami. Często syrop glukozowo-fruktozowy jest pierwszy na liście składników. Zdarza się, że taki (nie)zdrowy batonik ma nawet więcej cukru w przeliczeniu na 100 g, niż zwykły, czekoladowy baton z orzeszkami. A dodatkowo mają przeróżne dodatki, emulgatory, tłuszcze utwardzone, aromaty itp. W zwykłych batonach oczywiście też mogą one się znajdować, ale ich producenci przynajmniej nie robią złudnych nadziei, że to zdrowa przekąska. Jak chcesz naładować się cukrem, po prostu kupujesz Snickersa i tyle. A producenci batonów zbożowych zbyt często robią nas w w bambuko (bo i nawet na działach ze zdrową żywnością takowe batoniki znajdziemy). A tego nie lubimy!
Czasami wydaje się, że wafelek będzie lepszym wyborem, niż ciastko w czekoladzie. A tam, guzik! Lepiej weź dobrej jakości czekoladę (najlepiej gorzką), bo przynajmniej z miazgi kakaowej "wyciągniesz" coś zdrowego :) z czego składa się przeciętny wafelek? Z cukru (pod różnymi postaciami), mąki pszennej (wysoki indeks glikemiczny oraz pszenica i gluten, czyli "popularne" alergeny), utwardzonych olejów, mleka w proszku, skrobi modyfikowanej i innych dodatków. Z ciastkami i herbatnikami nie jest lepiej (a może nawet i gorzej!). Tego typu produkty pełne są izomerów trans, powstających w czasie uwodornienia tłuszczów roślinnych (choć coraz częściej słyszy się, że utwardza się je przez estryfikację, a nie uwodornienie - przynajmniej w margarynach :)). A jeszcze jak dorzucimy jakieś nadzienie O SMAKU (weźmy - waniliowym) to bądźmy pewni, że tej wanilii tam nie znajdziemy.
Bardziej mam na myśli przeróżne smakowe chrupidła (z wyłączeniem kukurydzianych - te są spoko!). Chipsy mogą uzależnić! A wiemy, że kalorii mają mnóstwo - więc na pewno nie są dietetyczne. Mają też sporo soli (nadmiar soli w diecie przyczynia się do chorób układu krążenia, a także zatrzymywania wody w organizmie), a także - a jakże! - dodatki, na czele ze wzmacniaczami smaku (glutaminian sodu to już chyba legendarny zniechęcacz do spożywania różnych produktów, ale pojawiają się też rybonukleotydy disodowe)... Mamy w chipsach także preparaty aromatyzujące (sztuczne), a także od czasu do czasu pojawia się cukier (np. fruktoza). A kto wie, czy chipsy nie są czasami smażone na starych olejach - nie jest tajemnicą, że producenci lubią oszczędzać na wszystkim, co się da :) nie zdziwiłoby mnie to. Są w sklepach chipsy z lepszym składem, bez sztucznych dodatków smakowych - ale przeważają te, które warte uwagi (i spożywania) nie są.
Jako dziecko też je lubiłam, no nie ma co ściemniać. Jest w życiu taki okres, że po prostu pikantne "potrawy" smakują bardziej. I wcale nie były to czasy studenckie, a raczej za dzieciaka :) są szybkie, łatwe w przygotowaniu, ale równie szybko mogą nam zaszkodzić. Co jest na liście ich składników? Makaron (nie wiem, jak Wy, ja wolałam jeść go na sucho) - i to raczej z pszenicy, czyli znowu gluten, pszenica - czyli alergeny. Dalej jest - skrobia modyfikowana (nie mylić z GMO - jest ona modyfikowana pod kątem technologicznych właściwości). No i później jest gorzej. Fosforany (w tym sodu) jako stabilizatory, glutaminian sodu, guanylan disodowy, inozynian disodowy(syfiaste wzmacniacze smaku, bo przecież bez nich byłoby to niezjadliwe). No i ani rusz bez aromatów, często spotyka się przeciwzbrylacze.
Brak komentarzy pod tym artykułem
Dodaj komentarz