Co prawda już po Świętach i dla wielu osób śledzie odeszły w kąt na cały kolejny rok – jednak prośba o takie porównanie pojawiła się w naszej niedawnej ankiecie , dlatego pojawia się ono teraz. Może to i dobrze, bo tego typu produkty nie mają dobrych składów…
To chyba jedno z nielicznych zestawień produktów – a może nawet jedyne – gdzie nie dałyśmy ani oceny pozytywnej ani neutralnej… Dlaczego? Ponieważ w każdym z tych produktów dodano konserwanty, a także kila innych dodatków. Jakie dodatki spotyka się w śledziach w sosie śmietanowym?
- wspomniane konserwanty, sorbinian potasu i benzoesan sodu
- kwas cytrynowy, cytrynowy, mlekowy regulujące kwasowość
- mleko w proszku
- substancje zagęszczające (oznaczone jako zbędne, jednak one nie są szkodliwe)
- słodziki – sacharynian sodu (absolutnie nie polecamy sztucznych słodzików)
- skrobie modyfikowane
- aromaty
Do śledzi dodawany jest też cukier, często kilka razy – do sosu czy do marynowania śledzi. Nie wiem jak Wam, ale mnie słodzony śledź się zbyt dobrze nie kojarzy… Jeśli chodzi o zawartość ryby, waha się ona od 25% do 40%. Widełki są spore i naszym zdaniem im ryby więcej tym lepiej. Nie od dziś wiadomo, że te sosy śmietanowe są naprawdę kaloryczne; ich bazą jest olej – być może też nie najlepszej jakości (o tym jednak bez badań lakoratoryjnych się nie przekonamy). W większości podano wyraźnie olej rzepakowy, ale w niektórych jest roślinny (co nie powinno mieć miejsca – ponieważ obecne rozporządzenie nakazuje podawać konkretną nazwę oleju!).
Zwróć uwagę nie tylko na ilość, ale i pochodzenie ryby
Bardzo często na śledziach często jest taki niebieski znaczek – to certyfikat MSC. Certyfikat ten gwarantuje, że ryba pochodzi ze stabilnych i dobrze zarządzanych łowisk. Oznacza to, że działalność rybacka jest prowadzona w sposób zapewniający zachowanie struktury, produktywności, funkcji oraz różnorodności ekosystemu morskiego, od którego dane rybołówstwo zależy. Jeśli to możliwe to wybierajcie ryby z tym certyfikatem!